Żyjemy w czasach, kiedy dostęp do informacji – i tych ważnych i takich zupełnie nieistotnych jest po prostu nieograniczony. O ironio, ów technologiczny postęp generuje z jednej strony całe rzesze konsumentów bezkrytycznie przyjmujących każdą reklamę i posłusznie maszerujących do sklepu po produkty, przy kampanii których napracowali się mądrzy ludzie od marketingu, ale także – ogromne ilości konsumentów jak najbardziej świadomych. Takich, co to wezmą do ręki każdy słoiczek, wytężą wzrok i przeczytają co tam do tego słoika naprawdę zapakowano. A jak się już te wszystkie chemiczne nazwy przeleci wzrokiem – bo przecież wymówić nawet w myślach większości się zupełnie nie da – zazwyczaj taki sklepowy słoiczek na półkę z odrazą (przynajmniej wewnętrzną!) odkładamy.
No tylko, że odkładamy i co? Produktu dalej potrzebujemy – rodzinę (a przynajmniej siebie!) nakarmić bądź co bądź trzeba a tu człowiek staje przed zasadniczym dylematem.
Kupować wszystko w sklepach organicznych? Pójdziesz kobieto z torbami albo co najmniej zostaniesz (słusznie zresztą!) posądzona o brak gospodarności. Wszystko od podstaw robić samemu? No też nie bardzo, bo która kobieta w dzisiejszych realiach na takie skrupulatne wszystko domowej roboty i to w ilościach rodzinnych ma czas i siłę… Podzielić pracę na kilka/-naście kobiet z okolicy i wzajemnie się przygotowanymi produktami powymieniać? No tak to by było najsprytniej – w ten sposób funkcjonowały zresztą lokalne społeczności w dawnej Polsce przez całe wieki ale teraz tak się zorganizować – no to byłby prawdziwy wyczyn!
Drogie Panie, tu do głosu dopuścić trzeba z braku laku po prostu zdrowy rozsądek a ten zawsze podpowie dyplomatycznie – równowagę! Bo ta potrzebna jest we wszystkim. Kupować co tam czasem trzeba to trzeba – zwłaszcza jeśli mówimy o półproduktach, ale już dania z nich przygotowywać warto samemu i od podstaw.
Do przygotowania domowego majonezu – i tu mówię z doświadczenia – najlepszą motywacją jest jednak własne lenistwo! Bo zawsze są w domu takie składniki, których używamy albo bardzo często, albo właśnie prawie wcale – efekt taki sam – po jedno i drugie ciągle trzeba biegać do sklepu! I takie właśnie kluczowe składniki to te, których wykonanie dobrze jest opanować w warunkach domowych, żeby te wycieczki do sklepu ograniczyć – zwłaszcza jak sklep jest daleko albo pogoda zupełnie nas do takich wycieczek zniechęca. Poza tym nie oszukujmy się – która z nas w swoim życiu wyszła do sklepu po majonez i wróciła do domu tylko z majonezem? Ja nigdy. Dlatego majonez robię domowy – w małej ilości, która akurat jest potrzebna i zaręczam, że smak tego sklepowego nawet do szklanego denka mojego słoiczka nie dorasta! Jak zrobić majonez – a jest to naprawdę szybkie i banalnie proste – opisuję poniżej.
- 4 żółtka
- 4 łyżki soku z cytryny (w ostateczności 2 łyżki octu białego winnego)
- 1 szkl oleju (lub trochę więcej w zależności od pożądanej konsystencji)
- 1/2 łyżeczki soli
- 1/2 łyżeczki cukru
- Mikserem utrzeć na wysokich obrotach żółtka z solą i cukrem aż masa napowietrzy się i zbieleje. Wciąż ubijając dodać sok z cytryny a następnie malutkimi porcjami (ważne!) dolewać olej ciągle mieszając by majonez się nie zważył.
- Ubijać nieprzerwanie aż masa wyraźnie zgęstnieje i zbieleje.
- Majonez trzymać w lodówce do 4 dni od dnia przygotowania.
3 komentarze
Martynka
27 września, 2016 at 19:51Mniam mniam a i ile można taki majonez potem trzymać w lodówce żeby był świeży?
Monika
2 października, 2016 at 19:07Martynko, spokojnie ok. 4 dni w lodówce wytrzyma :-)
Karol
16 czerwca, 2018 at 11:23Domowy najlepszy!